Czy zgodzisz się ze mną, że życie
wcale nie jest skomplikowane? Przecież żyje nam się łatwo, dopóki babcia nie
zachoruje na raka. Dopóki szef nie zwolni z pracy. Dopóki kontakty z rodziną są
w porządku. Dopóki prosimy Boga i Bóg nas wysłuchuje. Daje babci zdrowie. Daje
dobrą pracę. Daje sielankowe rodzinne relacje. A co się dzieje, kiedy prosimy
Boga i nie dostajemy tego, czego chcemy teraz najbardziej? Wtedy życie zaczyna
się komplikować.
A jak komplikacje to i nieszczęście.
Jak tu się uśmiechać, kiedy z tyłu głowy jest świadomość, że babci zostaje
tylko pół roku życia? Albo jak tu się uśmiechnąć, kiedy znowu nie ma środków na
koncie? Jak tu się, cholera, uśmiechnąć, kiedy z nikim się dobrze nie układa?
Nie powiem, że uśmiech przychodzi
łatwo. Przecież wystarczy zmienić nastawienie, uśmiechnąć się szeroko i
twierdzić uparcie, że „dzisiaj jest dobry dzień”. Ledwo co powstrzymuję się od
łez i ja tu mam teraz jeszcze się uśmiechać, cieszyć albo być szczęśliwą? No
ale jak to? No ale co jeszcze? Przecież ja tu przeżywam swój koniec świata.
Doskonale pamiętam moment, jakieś dwa
miesiące temu, kiedy brałam udział w kolejnych warsztatach teatralnych.
Wszystko szło super. Śmiech. Zabawa. Nowe doświadczenia. Ostatnie wyjątkowe zadanie.
Usiadłam wygodnie na krześle. Aktor mówił, żeby zamknąć oczy. Zamknęłam. Pada z
jego ust zadanie: przypomnij sobie moment, w którym byłaś naprawdę, naprawdę
smutna i nieszczęśliwa. Nie znalazłam żadnego powodu do smutku, który pojawił
się w moim życiu. Owszem, może jakieś przelotne. Owszem, może jakieś nic
nieznaczące, ale żadnego konkretnego. Cały czas tak bardzo się uśmiechałam. To
mi uświadomiło, jak ogromną szczęściarą jestem, bo przecież tyle dobrego się w
moim życiu dzieje. – Lepiej być nie może, prawda?
Wiem, że jeżeli te warsztaty
dokładnie tak samo odbywałyby się dzisiaj to znalazłabym co najmniej kilka
momentów ostatnich miesięcy, w których działo się u mnie nienajlepiej albo
jeszcze gorzej. Mogę sobie i tobie powtarzać, że „heja, nie martwię się,
wszystko jest mało ważne, będzie lepiej, blablabla”, ale nie chcę być
hipokrytką. Kiedy jest mi ciężko to nie potrafię się szczerze uśmiechnąć. Nie
potrafię szczerze powiedzieć: „heja, nie martwmy się, wszystko jest mało ważne,
będzie lepiej, blablabla”.
Jednak prowadzę tego bloga, żeby
wywoływać ten uśmiech na twojej i mojej twarzy. To nie ma być pusta gadanina.
Dlatego wymyślam, kombinuję, wypisuję a to moje powody do szczęścia, jak
przezwyciężyć smutek, jak pokonać kiepski dzień. I te moje rady.. Proszę Cię..
Wszystko takie nad wyraz. Wszystko takie wyolbrzymione. Wszystko takie
nienaturalne.
Wiesz o co mi chodzi? Uświadomiłam
sobie, że mogłabym już skończyć pisanie mojego bloga, tego kącika porad, jednym artykułem, w którym znalazłoby się jedno zdanie.
Po tym nie powinno znaleźć się tu
już żadne słowo, ale będzie ich jednak kilka. Ksiądz Jan Kaczkowski mówił krótko,
że należy:
„Nie martwić się cały dzień. Wyznaczyć sobie na to godzinę, a potem cieszyć się życiem.”
Możesz płakać nad chorobą babci,
zwolnieniem z pracy, zagrożeniem z matmy, słabymi kontaktami z rodziną, ale to
w niczym nie pomoże. A uśmiech? To taki sam odruch jak łzy, ale
pozytywny. Przecież nim też nic nie można zdziałać – powiesz. Jednak spójrz na tych, o których wiesz, że
zawsze się uśmiechają. Czy ich życie nie jest lepsze i pełniejsze
od życia tych, w których oczach napływają ciągle nowe łzy?
Chyba muszę pisać godzinę martwienia się do kalendarza.
OdpowiedzUsuńPiękny wpis. Przypomina o tym, że warto doceniać i być wdzięcznym za to, co jest. A jeśli miałabym wybrać tkwienie w bagnie sama, a tkwienie w bagnie z Bogiem - wybieram Boga. Zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńCałą godzinę dziennie marnować na narzekanie?! Co to, to nie! Pomyśl, jakby człowiek aż godzinę dziennie poświęcił na dziękowanie na przykład!
OdpowiedzUsuńOgólnie z wpisem zgadzam sie w całej rozciągłości. Sprawdziłam, działa. Skoro Bóg powiedział "Nie martwcie się o nic...." ( zatem nie martwcie się, mówiąc: "Co będziemy jeść?", albo: "Co będziemy pić?", albo: "Czym się odziejemy?" 32 Bo o to wszystko zabiegają poganie. A wasz Ojciec niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. 33 Zabiegajcie najpierw o królestwo i o jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. 34 Nie martwcie się zatem o jutro, bo jutro samo zatroszczy się o siebie. Starczy dniowi jego własnej biedy. ") to ja się nie martwię, bo to byłby brak zaufania.
Polecam wszystkim rzucenie się na głęboką wodę czyli niemartwienie, pozbycie się panicznego lęku przed utratą kontroli -ona i tak jest tylko iluzoryczna :)
Pozdrawiam ciepło! :)