Kiedy twoim jedynym planem na noc sylwestrową jest brak planów, wiesz, że to będzie udany wieczór, bo
wreszcie możesz wyluzować. Zamiast skupiać się na tym, co ubrać, jak tańczyć i czy
poznawać nowych ludzi, możesz przykuć swoją uwagę do rzeczy totalnie błahych.
Właśnie trzy dni temu próbowałam
odpowiedzieć na pytanie całkiem nieistotne – dlaczego tak bardzo lubimy robić noworoczne postanowienia?
Wiesz, teorii miałam mnóstwo, ale
najbardziej prawdopodobne wydaje się być to, że lubimy zaczynać od początku. Dobrze znamy siebie powtarzających, że jutro, od poniedziałku, z kolejnym rokiem rozpoczniemy coś
nowego w naszym życiu. I tak jak lubię realizować się „od jutra” tak bardzo nie
pochwalam mówienia, że coś, kiedyś tam, w przyszłości. Żyje się tu i teraz.
Jednak potrzebny jest jakiś kop do działania. A
styczeń wydaje się być idealnym, by okrzyknąć go miesiącem motywacji.
W tym roku pomogę Tobie. Pewnie kojarzysz Reginę Brett i jej życiowe
lekcje. W każdą pierwszą niedzielę miesiąca zapraszam Ciebie tutaj, bo będą czekały lekcje. Pewnie nie tak samo świetne jak wspomnianej autorki, ale obiecuję, że coś dobrego z tego wyniknie. Zacznijmy!
Bardzo śmieszą mnie listy, które
czynimy na początku stycznia. Wypisujemy milion rzeczy do zrobienia w danym roku
i czekamy aż będziemy mogli wszystko wykreślić. Lista zrobiona? Kalendarz kupiony? Właściwie można by zacząć już realizować te cele, tylko wszystkiego jest
tak dużo, że nie wiadomo, w co najpierw mamy ręce włożyć.
Powiem coś, czego naprawdę
nie chcesz usłyszeć – jeżeli zakładasz, że uda się Tobie zrealizować dwieście różnych,
wymagających rzeczy jednego roku to jesteś w błędzie. – Motywacji starczy Tobie
do maksymalnie dziesięciu celów. Reszta pójdzie w niepamięć i będziesz płakać
następnego Sylwestra, użalać się nad swoim życiem, nad sobą, i mówić, jaki to
beznadziejny nie jesteś, i jak bardzo niczego nie potrafisz. A to wcale nie jest prawda, bo nie potrafisz tylko dlatego, że za dużo od siebie wymagałeś.
Słuchaj, porządne trzy cele. Dobra,
niech Ci będzie – pięć rzeczy, które od
zawsze chciałeś zrealizować. Bierz kartkę papieru i zapisuj. Pięć, nie
więcej! Zdecydowanie lepiej, gdy będzie tego mniej. Na przykład
jeden zapis. Wtedy to już w ogóle świetnie, bo to znaczy, że jesteś ze swojego
życia na tyle zadowolony, że niewiele chcesz w nim zmieniać, bo tak żyje się
tobie dobrze.
Wracajmy jednak do tematu –
porządne pięć celów to maksymalna liczba noworocznych postanowień, które uda
się Tobie zrealizować podczas następnych 366 dni. Zbyt duża ilość rzeczy do zrobienia
powoduje dyskomfort i ogłupia nas. Mamy nagle wszystkiego dużo i nie wiemy, co
warto, czego nie warto, za co zabrać się już teraz, a z czym jeszcze można
trochę poczekać, i ostatecznie niczego nie robimy, bo najzwyczajniej w świecie
nie wiemy co.
Moim zdaniem ilość celów nie ma zbyt dużego przełożenia na osiągane przez nas wyniki. Ja raczej obstawiałbym, że najważniejszy jest plan działania i okresowe mierzenie wyników. Warto też pamiętać by nie zaczynać realizowania wszystkich celów na raz bo wtedy katastrofa murowana. :-)
OdpowiedzUsuńNiedawno popełniłem podobny wpis odnośnie postanowień noworocznych. Jeśli uważasz, że spam, to kasuj :) http://www.marzeniawcele.pl/postanowienia-noworoczne/
Wiesz, tu nie chodzi tylko o ilość celów, lecz o sztukę wyboru tych celów, które są dla nas naprawdę ważne. Zostań koniecznie z nami przez kolejne dwanaście miesięcy, bo właśnie będzie i o planach działania, i o tym, co możemy uznać za sukces. A na Twój wpis zaraz zerkam. :)
UsuńNie robię planów noworocznych, ani innego typu postanowień, bo z doświadczenia wiem, że w moim przypadku wszelkie działania jeśli bardzo mi na nich zależy podejmowane są z dnia na dzień ;>
OdpowiedzUsuńAle myślę, że Twoje lekcje mogą przydać się wielu osobom, którym ciężko się zebrać do działania :)
Masz rację - jak chcemy coś osiągnąć to lepiej nie czekać. Tylko, że czasem jest potrzebna podwójna motywacja do zrobienia czegokolwiek w swoim życiu. :)
UsuńChyba przyda mi się kilka takich lekcji. W zeszłym roku miałam sporo postanowień i nie wszystkie udało mi się zrealizować - może teraz się uda :)
OdpowiedzUsuńW każdą pierwszą niedzielę miesiąca nie może Ciebie tutaj zabraknąć! :)
Usuńmoje postanowienie w tym roku to brak postanowień :D
OdpowiedzUsuńGratuluję, takie słowa to znak, że jesteś na maksa zadowolona ze swojego życia. Szacun! :)
UsuńNie wolno robić postanowień noworocznych. One i tak mają na sobie piętno niespełniania się ;)
OdpowiedzUsuńbrak planów jest zawsze najlepszym planem.
OdpowiedzUsuńNie ma nic gorszego, jak postanowienia, których nie jesteśmy w stanie osiągnąć bo są zbyt wygórowane. :)
OdpowiedzUsuńPrzyda mi się i czekam na kolejne lekcje!
OdpowiedzUsuńMasz rację. Wszyscy lubimy zaczynać od nowa, ale trzeba też pamiętać o tym, żeby tak łatwo się nie poddawać, jeśli coś się nie uda. Od nowa można zaczynać wiele razy. :)
OdpowiedzUsuńA na niedzielne lekcje z chęcią wpadnę!
Mój blog - KLIK
Ja w tym roku nie robię żadnych postanowień. Może lepiej na tym wyjdę.
OdpowiedzUsuń