O godzinie dwudziestej na siłowni
znajdziesz tylko tych najbardziej wytrwałych. Tych, którzy są w stanie właśnie
tam przenieść swoje życie towarzyskie. Tych, którzy wolą robić coś dla siebie,
niżeli zalegać na kanapie.
Dzisiaj ja też tam byłam. Może i
nie powinnam tego dokładnie opisywać, ale pot zalewał mi skronie. Biegłam. Chciałam
bardziej. Chciałam więcej. Chciałam lepiej. Miałam przed sobą cel.
Nie wiesz co robić? Zacznij ŻYĆ!
Rozpoczęłam mówiąc o siłowni,
bo zawsze imponowały mi te osoby, które weekendowe wieczory spędzały właśnie
tam. Liczyły gramy spożywanego białka. Potrafiły ograniczać się do jednego
pralina, nie ośmiu. I tak jakiś czas temu nagle mnie oświeciło: chwila, przecież oni też kiedyś musieli
zacząć i nie od razu byli perfekcyjni.
Następnego dnia też tam byłam.
Szukanie celu, sensu swojego bycia
jest trudne i wiąże się z lepszym poznaniem samego siebie. A my często tego nie
chcemy.
Kreujemy jakiś obraz siebie. Taki,
który nas zadowala. Boimy się pokazać swoją prawdziwą twarz. Stanąć w całej prawdzie. O
sobie, o swoim życiu, planach, celach, talentach, których mamy
bez liku.
Grałam na pianinie, perkusji,
pływałam, jeździłam na nartach, malowałam, recytowałam, śpiewałam, tańczyłam. Próbowałam jeść ten przysłowiowy
chleb z wielu pieców. Wcale nie dlatego, że lubię zmiany (dobrze wiesz, że ich
nie cierpię..). Robiłam to, by sprawdzić siebie. Po to, by wiedzieć, jakimi
talentami zostałam obdarzona.
Jeżeli nie próbujesz sprawdzać
siebie w różnych dziedzinach życia, robiąc odmienne rzeczy to nigdy się nie
dowiesz, w czym jesteś rzeczywiście dobry.
Człowiek może być przeszkodą. Istnieją takie osoby, które są niezwykle toksyczne. Mówię o tych, którzy nie pomagają tobie
w samorealizacji. Ci, którzy zawsze powiedzą, że „nic tobie w życiu nie wyjdzie”.
Wyśmieją twoje małe sukcesy. Odwrócą się plecami w najgorszym momencie.
Nie czekaj aż oni to zrobią. Urwij
z nimi kontakt. Nie męcz się w relacjach, które tobie nie odpowiadają.
Znajdź osobę, która będzie chciała czuć i żyć tak jak ty. Wesprze ciebie,
zmotywuje, powie „good job” i nigdy nie odejdzie. Bo tak, to prawda – z kim
przystajesz, takim się stajesz.
Ileż motywacji! Faktycznie czasami wystarczy przestawić coś małego w swojej własnej głowie, aby zacząć realizować bądź szukać jakiś celów. I ważne też aby nie silić się na doskonałość, jak napisałaś każdy kiedyś zaczynał :)
OdpowiedzUsuńWłasnie, to taka mała prawda, której zrozumienie niestety zajmuje nam najwięcej czasu. :)
UsuńOtaczanie się właściwymi osobami jest chyba kluczem w drodze do sukcesu zarówno osobistego jak i zawodowego.
OdpowiedzUsuńI szczęśliwego życia, wiadomo. :)
UsuńTo teraz będziesz też liczyć każdy gram węga, białka i tłuszczu i z precyzją chemika wymierzać porcje?
OdpowiedzUsuńJa sport lubie ale szkoda mi życia na katowanie się i odbieranie przyjemności.
Aczkolwiek każdy ma w życiu inne priorytety ;)
Nie, nie zamierzam liczyć każdego gram białka, bo matematyki nie cierpię. Wystarczy mi, że dbam o swoje zdrowie i robię COŚ. Coś całkiem ważnego i milion razy przyjemniejszego, niżeli oglądanie kolejnego sezonu "Przyjaciół" z dużym kawałkiem pizzy w ręku. :)
UsuńNo i to popieram w 100%. Ja też od lat mam bakcyla sportowego i np.dzisiaj przed shoppingiem prezentowym byłam na siłce: trening i bieganie. Uczucie bo- bezcenne :). Zatem życzę wytrwałości chociaż nie widzę opcji żeby Ciebie nie wciagneło jak mnie ;)
UsuńTak, tak, taaak! Dziękuję! :)
UsuńChodzenie ma siłownie i budowanie sylwetki to świetny cel, bo na to wpływ masz tylko ty. Ty decydujesz, czy w piątkowy/sobotni wieczór idziesz na piwo czy na trening jedząc i pijąc to co jest dobre dla Twojego zdrowia. Witaj w klubie, sama jestem taką weekendową chodzącą na siłownie tam spędzam więcej piątkowych wieczorów. Raz, że chcę a dwa, że się tak życie ułożyło. Mieszkam za granicą, a jak wiadomo na emigracji ma się mniej znajomych, tym samym mniej imprez. Ale zamiast tym się martwić to idzę ćwiczyć a za balangami nie tęsknię. Siłownia jest czynna do 23 i zdarza mi się wychodzić na krótko przed. Choć każdy zrobi jak uważa, bo są też ludzie co wolą ćeiczyć rano. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńO właśnie. Dobrze jest mieć cel, na który wpływ mamy tylko my. Podziwiam za te nocne pory ćwiczeń. Ja o 21 już wymiękam i marzę, by iść spać. :)
UsuńMiałam w swoim życiu 2 osoby,które prawie nigdy nie mówiły "dobrze zrobiłaś", a to miłe,że ktoś docenia, to co się robi,choćby to był tylko bigos na święta..i albo samemu trzeba się doceniać, albo znaleźć taką osobę, (tak jak piszesz)
OdpowiedzUsuńZnaleźć dwie takie osoby w swoim życiu - pierwsza to powinnaś być Ty, a druga? Tutaj zupełna dowolność. :)
UsuńMEGA wpis ! Dobrze, że go dodałaś i bardzo dobrze że jesteś ;*
OdpowiedzUsuńDzięki, że Ty też jesteś. :)
UsuńWłaśnie tak z dnia na dzień w poprzednie wakacje kupiłam rolki i zaczełam jeździc wieczorami ;) też od lat imponowałam na spędzających aktywnie wieczory ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję! :)
UsuńUstalic cel, a potem do niego uparcie dazyc to nie latwe zadanie.
OdpowiedzUsuńMialam kiedys taki okres, ze na silowni bylam codziennie. Po ponad roku takich intensywnych cwiczen wygladalam swietnie i bylam w rewelacyjnej formie. Przyszly wakacje i odpuscilam. Teraz bardzo trudno mi wrocic do dawnego rytmu. Zaczelam biegac i w lutym biegne moj pierwszy polmaraton. Wazne aby miec sprecyzowany cel, jest wtedy latwiej podjac kroki, aby go zrealizowac.
Powodzenia zycze!
Trzymam kciuki za pierwszy półmaraton. Niech będzie początkiem czegoś pięknego! Buziak, dzięki. :)
UsuńWszystko, co tu napisałaś, ma pokrycie w rzeczywistości. Zgadzam się z każdym słowem!
OdpowiedzUsuń! :)
Usuń