10 grudnia

NIE SPRZĄTAJMY, PO CO?

Nigdy nie powiedziałabym o sobie, że jestem uporządkowaną osobą. Jednak nazywam siebie dość zorganizowaną, a raczej ogarniętą, bo notatniki, kalendarze, plannery to ja lubię, i to bardzo.
W moim piórniku zawsze musi być jeden ołówek i cztery długopisy tej samej długości. Nie wyobrażam sobie, żeby moje szkolne notatki były nieczytelne, pokreślone, zbyt kolorowe. Ramka ze zdjęciem krzywo przytwierdzona do ściany, a miseczka z budyniem ubrudzona od mleka.

Zdecydowanie lubię, kiedy w moim otoczeniu panuje porządek.
Lubię też masło orzechowe, Wielką Brytanię i język francuski. Co nie jest przecież równoznaczne z tym, że codziennie opycham się tylko orzechowym tłuszczem, że żyję w krainie herbaty oraz, że moja znajomość francuskiego jest na wysokim poziomie. Lubię coś, ale nie muszę tego praktykować.

I tak samo bardzo jak ukochałam sobie porządek tak samo bardzo porządkować nie lubię. Gdyby nie natręctwo niektórych członków mojej rodziny z pewnością bym nie sprzątała. 

Nie mam na to czasu.

Już widzę otwierający się nóż w kieszeniach blogerek od samoorganizacji i ich twierdzenie, że mamy czas na wszystko. Otóż nie, to nieprawda. Świat biegnie zbyt szybko – jeżeli chcemy za nim nadążyć musimy się bardzo postarać i wiele poświęcić (na przykład porządkowanie szafy). Wiem, że można żyć inaczej. Wiem, że można w tempie slow, tak po ludzku. Ale ja nie chcę stać w miejscu, skoro mogę iść do przodu i poznać otaczającą mnie rzeczywistość lepiej.

Nie jestem fanką porządkowania. 

Tak samo jak nie przepadam za lekarzami aplikującymi antybiotyki swoim pacjentom. W ostateczności – w obu przypadkach i sprzątam, i biorę ten kolejny augmentin. Tylko, kiedy jest to musowe rozwiązanie i inaczej być nie może. Wolę nie przemęczać siebie zbyt dużym wysiłkiem fizycznym i mojego organizmu zbyt wielką dawką substancji antywirusowych. Bo przez to moja odporność robi się coraz słabsza.


Jutro i tak będzie bałagan.

Znasz to na pewno. Sprzątasz pomieszczenie częstego codziennego użytku. Dajmy na to taką kuchnię. Okruszki chleba zbierasz na rękę, myjesz sokowirówkę, wkładasz talerzyki do szafki aż tu przychodzi taki kuzyn, ciocia albo przyjaciel i zupełnie bez wyrzutów sumienia kroi chleb krusząc przy tym wszędzie, wyciska sobie w najlepsze jabłka i zbija talerzyk. I co mi powiesz, że warto było sprzątać, żeby znowu zrobił się taki syf?

Nie lubię, gdy ktoś mnie zmusza.

Najgorszy z najgorszych najcięższych kalibrów został wytoczony. Nie wiem, jak to się dzieje, ale kiedy ktoś rozkazuje nam konkretną czynność robić to automatycznie nam się nie chce. Nasz mózg protestuje i wcale mu się nie dziwię. Tak jak nie cierpię czytać szkolnych lektur, które muszę, tak samo bardzo uwielbiam przeczytać książkę, którą wybrałam i chcę przewertować sama, dla siebie. Jak chcesz wywrzeć na kimś presję to nigdy, absolutnie nigdy się tobie to nie uda, kiedy zaczniesz swoje słowa od: Musisz teraz to zrobić. Bo ten ktoś tego nie zrobi, po prostu. 

12 komentarzy:

  1. Z tym lubieniem to jak ze mną górami i Szekspirem mniej więcej ^^
    A poza tym to naprawdę dobry post. Ehh odkąd wyprowadziłam się z domu i jestem na studiach najgorszą rzeczą jest zmywanie ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ja mam chyba to samo jeszcze z Szekspirem. I tak, zmywanie jest najgorsze. Szczególnie, gdy pomalowane paznokcie błagają, żeby tego nie robić..
      Dzięki pięknie! :)

      Usuń
  2. Nawet się trochę usmiechnelam, czytajac ;)a zmuszanie do czegos jest NAJGORSZE...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, super to słyszeć, bo to właśnie o to chodziło. :)

      Usuń
  3. Też nie lubię sprzątać, ale lubię jak jest posprzątane więc staram się to jakoś wypośrodkować ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. " Jak chcesz wywrzeć na kimś presję to nigdy, absolutnie nigdy się tobie to nie uda, kiedy zaczniesz swoje słowa od: Musisz teraz to zrobić. Bo ten ktoś tego nie zrobi, po prostu. " - dokładnie! Zgadzam się z Tobą w 100%! Ja też nie cierpię jak się mnie do czegoś zmusza ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też nie cierpię sprzątać. Wolę robić inne rzeczy. Faktycznie masz rację, też mam wrażenie, że czas wokół nas biegnie jak szalony. Często mam wrażenie, że nie wyrabiam na zakrętach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo z porządkiem to jest taki prosty trik - sprzątać zaraz po tym, jak się nasyfiło. Robisz śniadanie? Zetrzyj okruszki w czasie, kiedy gotuje ci się woda na herbatę. Gotujesz obiad? Czekasz na ugotowanie się ziemniaków, to zmyj już miskę, w której doprawiałaś mięcho. ;) Życie jest prostsze, kiedy nie budzisz się nagle z ręką w nocniku.
    No... chyba że jest siódma rano i za piętnaście minut trzeba wyjść. Wtedy na łóżku walają się ciuchy, naczynia leżą niezmyte, a pościel jest skopana jak nogi Messiego. I na to już rady nie ma. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tym sprzątaniem to też u mnie różnie ale staram się to robić lecz w granicach rozsądku. Niestety znam też osoby, które codziennie, podkreślam codziennie robią to samo, jak maszyna (choć nie jest brudne to trzeba to wyczyścić). A w domu mam łobuziaka więc zawsze jest coś do zrobienia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przy codziennym ogarnianiu domu pomagają mi dzieciaki - bez nich tonęłabym w zabawkach, akcesoriach itp. Przy dużej rodzinie porządki robione na bieżąco są nieuniknione. Nie wyobrażam sobie jak wyglądałby nasz dom, gdybym zostawiła wszystko na tydzień. Musiałabym wtedy poświęcić znacznie więcej czasu na jego odgruzowywanie, czego nie cierpię robić. Wolę na bieżąco, mam w tym dużą wprawę i szczerze mówiąc nie zwracam już na to uwagi. Robię kilka rzeczy jednocześnie i z głowy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Napisałabyś następny post o tym jak poznać siebie i znaleźć pomysł na swoje życie, tak by stać się jego uczestnikiem a nie tylko obserwatorem?:) Jeśli coś Ci przyjdzie na myśl to liczę na takie nowości <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baardzo chętnie! Zaglądaj na bloga, niedługo coś się pojawi! :)

      Usuń

TOP