Cześć zakochana dziewczyno. Witaj zakochany chłopcze. Wiem, że przeżywasz swoją pierwszą, prawdziwą miłość i domyślam się, że musisz pokazać ją komukolwiek. Tylko wyobraź sobie, że prawie cały świat wcale tą twoją wielką, piękną i namiętną miłością nie jest zainteresowany.
Wysiadam właśnie z autobusu. Jestem okrutnie zmęczona, zła, niepocieszona, bo droga licząca tylko trzydzieści kilometrów znowu przez te głupie korki zajęła aż dwie godziny. Wreszcie czuję stabilny grunt pod nogami, robię kilka kroków, by dotrzeć na kolejny przystanek, odwracam się i tam widzę was, zakochanych.
Na początku to jestem całkiem tolerancyjna. Możliwe, że nawet jakiś sentyment pojawia się w mojej głowie, a w oku kręci się mała łezka. Myślę o was: tacy szczęśliwi, zakochani, niech im się dzieje jak najlepiej. Do czasu, kiedy on nie przyciska ciebie do swojego ciała bliżej, bardziej i mocniej, a ty nie dotykasz jego głowy swoją i jego ust swoimi.
Nie uśmiecha mi się wcale na to patrzeć, ale czekam na kolejny transport do domu, więc trochę nie pozostawiacie mi wyboru. Nie mam co robić, dlatego patrzę przed siebie. Mija kolejna minuta i moje radosne uniesienie spowodowane waszym widokiem po woli zaczyna znikać. Coraz bardziej irytuję się patrząc na was. Na was, którzy bezwstydnie się całujecie.
To nie jest wcale tak, że ja jestem jakaś inna, nienormalna albo niedzisiejsza. Ulica po prostu nie jest dobrym miejscem na pocałunki. Życie to przecież nie komedia romantyczna, gdzie miłość jest publicznie okazywania, a kiedy się całujecie nagle w tle zaczyna grać taka muzyka, ty zupełnie bezwiednie unosisz prawą nogę do góry, a przechodzący ludzie zaczynają tańczyć skomplikowaną choreografię i bić gromkie brawo. Ulica to zatłoczone miejsce, gdzie jeżdżą samochody, niektórzy spieszą się do pracy, dzieci gubią zakupy, upadają rękawiczki, przejeżdżają autobusy, odnajdują się jednogroszówki, ludzie czekają na przystankach, a wy idziecie w ślinę. Nie wstyd wam trochę?
Powiem szczerze, że mi chyba by było. Jasne, nie przejmujmy się opinią innych, ale okazywanie uczuć, bliskość to taka super intymna sprawa. Taka naprawdę wyjątkowa, większej wagi, można by rzec. Chęć obnażenia siebie ze swoimi uczuciami, tak ogromnymi, przy wszystkich przechodniach jest co najmniej niestosowna i mało komfortowa. Nie sądzisz?
Ulica ulicą ale jak to robią na korytarzu w szkole? I to nie buziaczki czy cmoknięcia, bo to w obu przypadkach można wybaczyć, a namiętne pocałunki na środku szkoły? Niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńSzkolne pocałunki powinny być zakazane.. Nie rozumiem, przecież to nie jest wcale komfortowe, a tym bardziej romantyczne :)
UsuńW autobusie - przesada, w szkole przesada, ale czy tak po prostu na mieście? Moje pierwsze randki z mężem zawsze kończyły się na przystanku, gdy któreś wracało do domu i przed nami było parę dni rozłąki i czasem kilkaset kilometrów - chce się wtedy wykorzystać nawet najmniejszą sekundę na tego typu czułości. Ale to było tylko na początku, teraz cóż, nie żegnamy się, bo jesteśmy cały czas razem i możemy sobie okazywać uczucia w domu ;)
OdpowiedzUsuńCzasem to potrafię zrozumieć, ale czasem jest to faktycznie trochę przesadzone. Wiem jednak, że gdy On siedział na ławce, a ja na nim i się przytulaliśmy to nie widzieliśmy w tym nic złego, wtedy, chociaż teraz mam wrażenie, że popukałabym w czoło na widok takich rzeczy w centrym miasta... Także, punkt widzenia zmienia się od punktu siedzenia, ale masz rację, niektórych rzeczy naprawdę nie wypada, tylko czasem się człowiek zapomni...
Ja jestem na nie w każdej sytuacji. Nieważne, czy ma się dwanaście czy trzydzieści dwa to trochę samozachowawczości i mniej infantylności chyba jednak powinno się pojawić :D
UsuńOkej, ja rozumiem pocałunki na pożegnanie, czy ogólnie jakieś gesty związane z miłością, czułością... ale jak widzę, niektóre pary, które niemalże uprawiają seks na ławce, albo w tramwaju, to mi cycki opadają. Też jestem zakochana, też czasem wyjeżdżam na trochę te 500 km, ale kurczę, bez przesady. To jest piękna intymność, nie show, coś na pokaz. I tyle. Nigdy tego zachowania co poniektórych, tego przerysowanego i wyolbrzymionego nie zrozumiem. Łączę się w bólu.
OdpowiedzUsuńO właśnie! Miłość nie jest na pokaz.
UsuńMysle, ze wiele osób za bardzo obnosi się ze swoim uczuciem czasami ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jak to przeczytają - zmienią zdanie :)
UsuńNam to nie przeszkadza. Zajmujemy się sobą, a nie pozostałymi uczestnikami ulicy :)
OdpowiedzUsuńMi to przeszkadza, nawet jak zajmuje się sobą :)
UsuńZgadzam się z tobą i zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńmypasteldream.blogspot.com
Sama prawda! Bardzo fajnie, że poruszyłaś ten temat. Może ktoś z Twoich czytelników jest zakochany i do tej pory nie zdawał sobie sprawy jak takie rzeczy mogą być irytujące. W liceum miałam taką parkę w klasie, to co oni wyprawiali na lekcjach i na przerwach to naprawdę głowa mała.
OdpowiedzUsuńPal licho ulica, ale np.centrum handlowe i 2jka przyssanych do siebie i stękających nastolatków?! Widać w domu im nie pozwalają na takie rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie to opisałaś. Mnie też na dłuższą metę takie sceny irytują...
OdpowiedzUsuńOgólnie jeżeli to jest skromne i nie wulgarne, to przymykam oko. Jednak jak widzę chamsko całujących się na przystankach pary, przy dużej ilości osób to jestem w lekkim szoku.
OdpowiedzUsuńDzisiaj świętnie wystąpiłaś w tej poradni! :)
Dzięki Twojej prezentacji trafiłam na Twojego bloga!
Buziaki.
www.kamila-mackowiak.blogspot.com