Przede mną leżała właśnie tabliczka mlecznej czekolady. Nie była ona moją ulubioną. Jadłam ją, bo akurat była. A przecież logiczne jest, że to, co można zjeść jutro lepiej zjeść dzisiaj, najlepiej teraz, zaraz, już. Siedziałyśmy obie. Ona i ja. Patrzyłam na jej opakowanie, które miało gustowną grafikę i wyglądało smakowicie, zachęcało do spróbowania, kusiło. Bez namysłu wyjęłam ją z paczki i ułożyłam na talerzyku. Nie myślałam o niczym, chciałam ją tylko zjeść. Łapczywie sięgnęłam po pierwszą kostkę, by przez kilka sekund poczuć jak czekolada rozpływa się w moich ustach i okala słodyczą przełyk. Szybko jej ubywało. Najpierw dwie kostki, trzy, potem nie było połowy. Wstałam i podeszłam do lustra. Spojrzałam na siebie przenikliwie. Zawładnęły mną mieszane uczucia. Aż w końcu powiedziałam sobie głośno, że przecież tak być nie może. Jestem młoda i czeka na mnie właściwie całe życie, więc dlaczego miałabym skończyć na szpitalnym łóżku jako pacjent po zawale albo czekający na dawkę chemii w walce ze złośliwym nowotworem? Chcę żyć w pełni. Chcę, by moje życie nabrało wyrazu i by zwiększyła się jego jakość. Wszystko sprowadza się do jednego, samorealizacji. Ja jutro zaczynam, a Ty? Czy nadal będziesz tkwić w punkcie wyjścia i czekać na odpowiedni moment? Taki czas nigdy nie nadejdzie, dobry moment może się narodzić wyłącznie w Twojej głowie, ale musisz chcieć. Chcesz tego?
(Fot. Anka Rucińska)
Po raz pierwszy posuwam się do tak dużego kroku, by obwieścić w Internecie mój plan na.. najbliższe życie. Mam nadzieję, że świadomość, iż Ty również o tym wiesz będzie mnie bezustannie motywować, a szczególnie wtedy, gdy znowu znajdę się w niezręcznym położeniu z tą nieszczęsną tabliczką czekolady, od której wszystko się zaczęło.
Marta