Trzydzieści pięć stopni na plusie, kojący szum morza, wiatr we włosach, wysokie i ujmujące góry, piękne i orzeźwiające wodospady, ukwiecone ogrody, zapach lawendy, dookoła drzewa figowe i gaje oliwne, stare i klimatyczne miasteczka, przepięknie oświetlone porty, uśmiechnięci, pomocni i przemili Chorwaci, pyszne lody cytrynowe, koncertowe kojące brzmienia gitar, wspaniałe nocne życie, przywołujące dziecięce wspomnienia, wesołe miasteczko, wszechobecne stragany z owocami i warzywami, przydrożni malarze z wielkimi talentami, uspokajające zachody Słońca,..
Tak właśnie wygląda typowy dzień nad chorwacką rzeką Cetiną, nad którą przebywałam ostatnie dwa tygodnie. Nie było tam mowy o monotonii, braku wrażeń, czy dopadającej mnie ostatnio, nudzie. Każdy dzień był niespodzianką, niewiadomą. Spotykało mnie tam multum miłych i pozytywnych zdarzeń, ale szczerze mówiąc czekałam na zwroty akcji i spontaniczne posunięcia, dzięki którym cały ten wyjazd nabrał wyjątkowej barwy i wyrazu. I wydaje mi się, że właśnie za to pokochałam tą magiczną krainę lawendy, Chorwację.
Tak właśnie wygląda typowy dzień nad chorwacką rzeką Cetiną, nad którą przebywałam ostatnie dwa tygodnie. Nie było tam mowy o monotonii, braku wrażeń, czy dopadającej mnie ostatnio, nudzie. Każdy dzień był niespodzianką, niewiadomą. Spotykało mnie tam multum miłych i pozytywnych zdarzeń, ale szczerze mówiąc czekałam na zwroty akcji i spontaniczne posunięcia, dzięki którym cały ten wyjazd nabrał wyjątkowej barwy i wyrazu. I wydaje mi się, że właśnie za to pokochałam tą magiczną krainę lawendy, Chorwację.
(Fot. Anka Rucińska)
Miłego popołudnia,
Marta.