22 kwietnia

Piętnasty rozdział życia.

"Odkładamy życie "na potem". Myślimy, że teraźniejszość nie jest odpowiednim momentem, aby żyć pełnią życia. Czekając na ten moment możemy nigdy nie zacząć żyć." 
~T.H.Hanh

Minął kolejny rok mego bytowania na tym świecie. Dziś kończę czternasty rozdział życiowej książki. Podsumowuję, bilansuję, mnożę i dodaję. Ten rok nie był najgorszy, z resztą najlepszy też nie był. Snułam wiele planów, miałam pełno pomysłów i potrafiłam marzyć o rzeczach nieosiągalnych, ale nie starczyło mi odwagi, by przerodzić sny w rzeczywistość.
Zaczynając piętnasty rozdział zakładam sobie kilka celi, jeden główny - być najlepszą wersją samej siebie. Zrobić wszystko, by patrzeć w lustro z uśmiechem i by patrzeć w serce z jeszcze większym uśmiechem.
Nie chcę, by moje działania kończyły się tylko na snuciu, dlatego drugim celem będzie wolne, ale efektowne wprowadzanie w życie moich planów, realizowanie pomysłów i spełnianie marzeń, które uzbierały się przez cały uprzedni rok. Nie będę czekać na moment, który byłby dla mnie odpowiednim. Nie będę odkładać niczego na jutro. Bo dzisiaj, teraz, jest najlepszą chwilą, by zacząć walczyć o swoje marzenia, by zacząć realizować swoje plany i by zacząć żyć!


Miłego popołudnia,
Marta.

11 kwietnia

Wyniki konkursu.

Przerzucając kolejne kartki zużytych już podręczników, dopijając kolejne łyki zielonej herbaty, śledząc kolejne pogodowe prognozowania, mam ogromną przyjemność czytania Waszych przepięknych wypowiedzi konkursowych, które powodują, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

Pierwszy raz miałam tak wielki problem z wyłonieniem zwycięzcy. Wybrałam, chyba, moją pokrewną duszę.. Dziewczynę, która czuje tak samo jak ja słowo pisane i nie tylko. Zachwyca się małymi radościami i jest bardzo optymistyczna. Dominiko, serdecznie gratuluję i ogromnie zazdroszczę tak lekkiego pióra! :)
Przeczytajcie sami:
"Wiosną mojego szczęścia szukam... W lesie niedaleko mojego domu. Gdy w porze kwitnienia kwiatów wychodzę tam na spacer, czuję, że żyję. To miejsce jest tak piękne! Uwielbiam wspinać się pod górę, siadać na starych pniach i wdychać rześkie, wiosenne powietrze. Podziwiam codzienne postępy pani wiosny: tutaj kolejny otwarty przebiśnieg, a tam kilka zielonych pączków na odradzającym się drzewie. Radosny śpiew ptaków, które razem ze mną cieszą się z pierwszych promieni słonecznych napełnia mnie spokojem. Gdy mam jakieś problemy, mogłabym przesiadywać tam godzinami, nie tylko podziwiając, ale także fotografując i szukając inspiracji do tworzenia. Wiosną mój las zmienia się w magiczny świat, który potrafi oczarować już w kilka sekund!"

Wszystkim natomiast bardzo dziękuję za udział i najchętniej każdemu przyznałabym pierwsze miejsce, ale niestety.. zwycięzca może być tylko jeden.


Miłego wieczoru,
Marta.

06 kwietnia

Blogerka też człowiek - wywiad. #4

Panna Lemoniada ma na imię Kaśka, i sama o sobie mówi, że jest zakręconym jak ruski czołg małym człowieczkiem. Od trzech lat prowadzi cytrynowego bloga, gdzie podaje się pod kryptonimem Lemon. Kocha rowery i kiziaki, posiada wspaniałe nogi i przepiękne włosy. I nigdy nie pozostaje do końca poważną osobą.



Niepoprawna optymistka: Jak zaczęła się Twoja przygoda z blogowaniem?
Panna Lemoniada: Pomysł na blogowanie nie był mój. Kilka lat temu bakcyla zaszczepił we mnie mój Chłopak, który uświadomił mnie o nieskończonej ilości moich ciuchów oraz istnieniu czegoś takiego jak ‘internetowy, ciuchowi pamiętnik’. Chyba Biedak do tej pory tego żałuje (szczególnie w zimie, kiedy to bez względu na wszystko ciągam Go z aparatem przez całe miasto). Co więcej, przez kilka miesięcy rękami i nogami zapierałam się: ‘no bo jak to tak do zdjęć się wyginać i wypinać jak i twarz nie wyjściowa, a i do powiedzenia człowiek ma niewiele’. Jednak mój wewnętrzny ekshibicjonista zwyciężył i chyba też dla samego sprawdzenia się czy wytrwam założyłam lemoniadową stronę. 


Niepoprawna: Prawie cztery lata temu umieściłaś pierwszy wpis na blogu, jak przez ten czas zmieniło się Twe życie i podejście do blogowania, mody?
Panna:  Hm, na pewno w ciągu tych kilku lat moje życie mocno się ustabilizowało. Nie biegam już z imprezy na imprezę, kończę urządzanie czterech kątów a już niedługo zostanę panią żoną. Uspokoiłam się i nabrałam sporo dystansu do tego, co mnie otacza. To samo stało się z resztą z moim podejściem do mody. Mój styl stał się spójny. Nie wariuję na widok nowości w sklepach, kupuje tylko to, co w pełni będzie współgrało z moją szafą. Z kolei, jeśli chodzi o bloga, cieszę się, że przetrwał już ze mną tyle lat, a ja mam z niego taką samą radość jak na początku.
 
Niepoprawna: Czy dodawanie nowych wpisów na blogu jest dla Ciebie pewnym rytuałem?
Panna: Tak! Już samo to, że wpisy pojawiają się zawsze w niedziele o stałej porze (choć nad tym pracuję, by jednak moje wypociny wrzucać częściej) czynią je dla mnie czymś specjalnym. W domu wiadome jest, że w trakcie tworzenia przeze mnie posta absolutnie nie wolno mi przeszkadzać, a już szczególnie w chwili, w której mam wenę i nie chcę by umknęła mi jakaś myśl. Jeśli ktoś wpadnie na pomysł by wtedy mnie męczyć o coś, marny Jego los.
 
Niepoprawna: Co sprawia Ci ogromną frajdę w prowadzeniu bloga?
Panna: Bezsprzecznie największą i najlepszą rzeczą po założeniu ‘cytrynowego’ było poznanie tylu wspaniałych ludzi, z którymi bliski kontakt utrzymuję cały czas. Materialne przyjemności odchodzą praktycznie na ostatni plan, kiedy nagle w blogowym świecie znajdujesz swoją zaginioną ‘bliźniaczą siostrę’ czy też osoby, z którymi mimo odległości płaczesz ze śmiechu przez pół wieczoru.


 
Niepoprawna: Co w Twoim sercu zajmuje ważne miejsce, jest Twoją pasją?
Panna: Dosyć trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie, bo ani nie dziergam, ani nie maluję, ani nawet nie gram ludziom na nerwach (przynajmniej się staram). Nie wiem czy prowadzenie bloga można podłączyć pod taki termin. Uwielbiam oglądać dwukołowe cuda, uwielbiam o nich czytać i wynajdywać w sieci co ciekawsze okazy. Uwielbiam przemierzać kilometry na rowerze, uwielbiam poznawać nowe miejsca. W sumie chyba całe moje życie to jedna, wielka pasja. Staram się wszystko robić na sto procent, a nie na pół gwizdka i ze wszystkiego, co mnie otacza czerpać jakąś radość. To tak w sumie głupio powiedziane i mało odkrywcze, ale ja jestem prosty człowiek i wolę się cieszyć tym, co mnie na drodze spotyka, niż chodzić z wiecznie spuszczoną głową.

Niepoprawna: A skąd wzięło się Twoje zamiłowanie do „rowerowania”?
Panna: Przecież rowery to najwspanialsza forma transportu świata. Są piękne, zdrowe i dają poczucie nieskończonej wolności. W niczym mnie nie ograniczają, mogę jechać tam gdzie chcę, kiedy chcę i wracać w środku nocy polnymi drogami wśród migających świetlików. Nie chcę do prostej rzeczy doprawiać jakiejś wielkiej ideologii, ale po prostu właśnie tak jest. Jadąc autobusem nikt nie dowie się, że na polanach, niedaleko domu mieszka jeleń, lis i rodzina królików, a rano bażant robi całemu zwierzyńcowi pobudkę. Nie widzę żadnych minusów rowerowania. Plus, niektóre dwukołowce to prawdziwe dzieła sztuki!



Niepoprawna: Jaki jest Twój styl?  
Panna: Turbo, ultra dziewczęcy. Koronki, pastele i wszelkie zwiewności to jest to, co kradnie mi serce. A jeśli jeszcze gdzieś w tym wszystkim pojawią się groszki albo kwiatki to szaleję i się zapowietrzam. Kocham rzeczy vintage, uwielbiam delikatne tkaniny. Jesienią bardzo lubię wszystko to wplatać między warstwy miękkich swetrów i szalików. Takie to wszystko o, lemoniadowe;)

Niepoprawna: Jest ubranie, za które potrafiłabyś zabić?
Panna: Zabić to może bym nie zabiła, ale okrutnie marzą mi się sukienki Valetino. Och mogę na nie patrzeć na zdjęciach godzinami.



Niepoprawna: Kim chciałaś być mając osiem lat i jak Twoje plany się zweryfikowały? 
Czy może realizujesz marzenie z dzieciństwa?
Panna: W wieku ośmiu lat bardzo chciałam być weterynarzem. Miłość do zwierzątek została do tej pory, jednak jak widać studia wybrałam o nieco innej tematyce. O! Potem, będąc na fali serii ‘Z archiwum X’ bardzo chciałam zostać lekarzem sądowym, ale coś ta medycyna nie była mi po drodze.

Niepoprawna: Z czego, co dokonałaś w życiu jesteś najbardziej dumna?
Panna: Jestem osobą bardzo krytyczną wobec siebie samej i uważam, że nie dokonałam w swoim życiu zbyt wielu rzeczy, z których powinnam być dumna. Nie wynalazłam leku na raka, nie poleciałam w kosmos, ani nie zostałam pierwszą kobietą prezydentem, ale, jak wiadomo, jeszcze wiele rzeczy przede mną;)


Niepoprawna: Jakie jest Twe największe marzenie?
Panna: Och, tego jest masa. Począwszy od tych najbardziej przyziemnych w stylu: ‘by już, do cholery jasnej, przyszła wiosna’, a skończywszy na małym domku nad brzegiem plaży. Na razie staram się wszystkie powoli i sukcesywnie spełniać. Co do tej aury za oknem mogą być pewne komplikacje, ale uwierz, robię co w mojej mocy. (Śmiech.)
      Niepoprawna: Kiedy czujesz się szczęśliwa?
Panna: Kiedy po całym dniu zabiegania siadam w poduszkach z książką/magazynem/tabliczką czekolady, w mieszkaniu cicho grają ulubione dźwięki, a ja uśmiecham się do siebie i cieszę, że w sumie to mam naprawdę fajne życie.



Po więcej pięknych zdjęć i urokliwych przemyśleń przesympatycznej Kasi zapraszam na jej  wspaniałego bloga, bo cóż więcej dodać - to, to trzeba zobaczyć! :)

Miłego weekendu,
Marta.

Zdjęcia - pannalemoniada.blogspot.com
TOP