Wywiady stają się już częścią bloga, co miesięcznym rytuałem, którego dokonam dziś po raz trzeci.
NO: Czym dla Ciebie jest Twój blog?
MG: Jest
on właśnie tą przestrzenią (która dziś nie jest już taka pusta, ale dalej jej
sporo:), przestrzenią dla takiej swoistej ekspresji. Nazywam go swoim
Zakątkiem.
NO: Cztery lata umieściłaś pierwszy wpis, jak przez ten czas zmienił się Twój blog?
MG: Hah,
przez pierwszy rok był wielką tajemnicą,
wiedziały o nim może z trzy osoby, wrzucałam na niego głównie zdjęcia, efekty
moich pierwszych sesji plus backstage, ale i fotki z dnia codziennego. Pisząc o tym co mnie frasuje, tudzież
rozwodząc się z nudów nad pierdołami, lubiłam bawić się słowem, wychodziły
zmutowane pogmatwańce. Uważałam to za świetną rozrywkę. Potem nastąpił długi po
prawie dwuletni etap wycofania. Każda notka zawierała tylko najnowszą sesję,
zaopatrzoną w tytuł, najczęściej po francusku. Na tym koniec. Teraz trochę mi
tego szkoda. Od września zeszłego roku postanowiłam hmm, znowu być obecna. I tak oto kokijaże sobie dzisiaj hasają.
NO: Co jest Twoją pasją? Starasz się ją rozwijać?
MG: Słowo „pasja” uważam za trochę wyświechtane w dzisiejszych
czasach, ale jeśli chodzi o rzeczy, które są mi bliskie, absorbujące moją uwagę
i emocje to niewątpliwie jest to fotografia, moda, problemy i zjawiska
społeczne, eh na tą listę trafią też chyba moje studia… kiedyś jarałam się też
mocno biologią, ale przeszło to w stan hibernacji ponieważ nie mam z nią
styczności (smuteczek), ale gdyby humanistyczne klimaty nie wzięły góry, to
pewnie dzisiaj analizowałabym układ kostny zimorodka srokatego i pisała poematy
o morfologii roślin, a na blogu oprócz stylizacji
zamieszczała zdjęcia mojej świętej pamięci modliszki (pokój jej duszyczce).
Ok, powrót. Jak staram się rozwijać? Czytam, oglądam,
poznaję, wymieniam się doświadczeniami i dyskutuję z ludźmi, którzy również
czują miętę do powyższych obszarów.
NO: Co skłoniło Ciebie do pochwycenia pierwszy raz aparatu?
MG: Co mnie skłoniło? Po pierwsze zamrażanie chwil. Wiem, że
każdy to klepie jak mantrę, ale to prawda. To jest zajebiste. Masz 30-40-60 lat
siadasz i przeglądasz całe swoje dotychczasowe życie w postaci zdjęć. Jako
dziecko zawsze o tym marzyłam żeby przed albo po śmierci móc obejrzeć film ze
swojego życia. Dzięki zdjęciom to marzenie nie wydaje się już takie nierealne
jak kiedyś.
Po drugie skusiło mnie tworzenie piękna.
NO: Jaka jest najprzyjemniejsza rzecz na świecie?
MG: Spanie! I budzenie się pod ciepłą kołderką, kiedy za oknem
deszcz, szaro, a ty nie musisz wstawać. Oj i jeszcze jak ktoś cie drapie po
pleckach, to jest po prostu obłęd!
NO: Co dla Ciebie oznacza "być wolnym"?
MG: To podejmowanie samodzielnych decyzji. Wszystko móc i jednocześnie niczego nie
musieć. Być sobie wiatrem żaglem i sterem.
NO: Wierzysz, że marzenia się spełniają?
MG: Oczywiście,
że tak! Mi się całe życie wszystko spełniało. Aż się momentami tego bałam.
Czasem trzeba było czekać krócej czasem dłużej, a czasem tak długo, że w ogóle
zapominało się, że się kiedyś o tym marzyło. Poza tym jest coś takiego jak
samospełniająca się przepowiednia, czyli jeśli jesteś na coś nastawiony, czegoś
chcesz, lub czegoś się obawiasz, to podświadomie do tego dążysz. Trzeba uważać
bo nie zawsze wychodzą z tego pożyteczne rzeczy.
NO: Właśnie, jakie jest Twoje największe pragnienie?
MG: Żeby
nic złego nie spotkało, tych których kocham. Od paru lat pragnę też coraz
bardziej doczekać czasów gdzie miłość między dwiema przeciwnymi płciami nie
będzie postrzegana jako jedyna, prawdziwa i słuszna, którą należy wyznawać, a
tej która jest w mniejszości odbierać prawo do istnienia.
NO: Jak Twój styl ewaluował przez ostatnie lata, miesiące? Co chętnie nosisz dziś, a na co wczoraj byś nie spojrzała?
MG: Myślę, że przez ostatnie dwa lata jakoś specjalnie się nie
zmienił. Nie lubię być od stóp do głów kolorowa, czuję się wtedy okropnie.
Jeśli jest jakiś kolor jeden albo dwa to wbudowany w neutralną całość. Lubię
wzory, ale chyba bardziej na nie patrzeć niż nosić, bo częściej sięgam po jednobarwne,
jednolite materiały, wyjątkowo lubuję się też w delikatnych i transparentnych. Ciągnie
mnie też do rzeczy z przeciwległego bieguna czyli np. obszernych płaszczy,
męskich swetrów i szali, masywnych skórzanych kurtek i butów. Czasem te bieguny
łącze, a czasem pozwalam im żyć na sobie w odosobnieniu.
Chociaż… właśnie przypomniała mi się jedna drobna zmiana
(nie wiem czy na stałe), Zaczęłam chodzić częściej w spodniach, ale faperką
dalej nie jestem. Wolę legginsy, szorty, sukienki, spódnice. Spodnie? Do
niedawna była to ostateczność. Teraz już się aż tak strasznie nie krzywię.
Zapraszam Was na
bloga Marty. Jest piękny - piękne zdjęcia, piękne teksty, piękna osoba.. :)
Miłego wieczoru,
Marta.